Logo OpenAirMuseum Druga część logo
A A
Zdjęcie Cieszyna

Miejsca pamięci

Krzysztof Szelong

 

Śląsk Cieszyński już w XIV w. znalazł się poza granicami Królestwa Polskiego i przez wieki jego historia toczyła się bez ściślejszych związków z wydarzeniami w Polsce. Nic więc dziwnego, że na Zaolziu nie sposób obecnie znaleźć zabytków i pamiątek dokumentujących przedrozbiorowe dzieje Polski. Wyjątkiem są tu jedynie nieliczne ślady piastowskich rządów w Księstwie Cieszyńskim, wśród których najbardziej bodaj spektakularny wymiar ma zdobiący wieżę ratuszową we Frysztacie kamienny orzeł cieszyńskich Piastów, umieszczony tu najpóźniej w XVI w. i dzisiaj stanowiący dobitny symbol więzi spajających ten obszar z dawną Polską. We Frysztacie znajduje się też zamek, który po licznych przebudowach zatracił swój średniowieczny charakter z czasów, gdy stanowił jedną z najważniejszych rezydencji cieszyńskich Piastów. Związki z Polską są jednak i późniejszej daty. W 1518 r. w swojej podróży do Krakowa zatrzymała się w mieście przyszła żona Zygmunta Starego, Bona Sforza, a 19 czerwca 1574 r. nocował tu – podczas swojej ucieczki z Polski – król Henryk Walezy. Jego pobyt ojcowie miasta uwiecznili łacińską inskrypcją w ratuszu, niestety niezachowaną do dzisiaj. Dwa wieki później, w 1772 r. zlokalizowano we Frysztacie jedno z kierowniczych centrów Konfederacji Barskiej, a wizyty w mieście składał sam Kazimierz Pułaski. Niewykluczone, że to właśnie we Frysztacie zapadła decyzja o uprowadzeniu króla Stanisława Poniatowskiego. Fakty te w żaden sposób nie są jednak we Frysztacie upamiętnione.

 

Zdecydowana większość polskich pamiątek ciągle jeszcze widocznych w przestrzeni Zaolzia ma ścisły związek z polskością jego rdzennych mieszkańców. Do najefektowniejszych i najstarszych zarazem należą polskie inskrypcje nad portalami kościołów ewangelickich w Bystrzycy, Nawsiu, Błędowicach Dolnych (Hawierzów) czy Ligotce Kameralnej, upamiętniające otwarcie lub rozbudowę wymienionych świątyń w latach 1784-1850. Podobnie odległą genezę mają niektóre nagrobki znajdujące się w sąsiedztwie kościołów, jak np. w Ligotce Kameralnej płyta położona na grobie zmarłego w 1808 r. pastora Stefana Nicolaidesa, który, choć wywodził się ze Słowacji, w kontaktach z wiernymi posługiwać się musiał polszczyzną i w tym też języku inskrypcje umieszczono na jego grobie. W Ligotce Kameralnej zachowało się zresztą więcej polskojęzycznych nagrobków pochodzących z XIX w., także z jego pierwszej połowy. Cmentarze, również te współczesne, zarówno katolickie jak i ewangelickie, pozostają najbardziej widocznym świadectwem polskiego trwania na Zaolziu. Są bowiem nie tylko miejscem spoczynku wielu osobistości zasłużonych dla polskości tego obszaru oraz upamiętnienia ważnych i niejednokrotnie tragicznych wydarzeń związanych z jego dziejami, ale nade wszystko unaoczniają przemiany, jakie w ciągu ostatnich z górą dwustu lat dokonały się na obszarze Zaolzia. O ile bowiem w starszych częściach nekropolii nadal zdają się dominować, a przynajmniej pozostają wyraźnie widoczne, nagrobki z polskimi nazwiskami i polskimi inskrypcjami, to w częściach nowych stanowią one już tylko niewielki margines, a charakterystyczne dla Śląska Cieszyńskiego polskie nazwiska występują tam w większości albo w czeskim zapisie, albo w czeskojęzycznych tekstach. Najdobitniejszym jednak świadectwem owych przemian są zabytkowe okazałe obeliski na wielopokoleniowych miejscach spoczynku, na których do pierwotnych polskich inskrypcji dodawane są stopniowo nazwiska i napisy czeskie. Niejednokrotnie zresztą i sposób formułowania samych inskrypcji, obecność językowych lapsusów i gwarowych czy czeskich naleciałości (powszechnym błędem jest np. występowanie po wieńczących nagrobki nagłówkach „Rodzina” stosownego nazwiska nie w dopełniaczu liczby mnogiej, ale w postaci przymiotnika odpowiadającego w liczbie pojedynczej na pytanie: „czyja”, i to zgodnie z regułami czeskiej gramatyki, np. „Rodzina Nowakowa” zamiast „Rodzina Nowaków”) boleśnie ujawniają kryzys zaolziańskiej polszczyzny. Nie sposób tu oczywiście wymienić wszystkich cmentarzy, warto więc zwrócić uwagę chociaż na jeden z nich, a mianowicie - nekropolię starej Karwiny, malowniczo położoną nieopodal kościoła św. Piotra z Alkantary. Znaleźć tam można nie tylko grobowce wielu znanych polskich rodów na czele z rodziną Olszaków, której nestor Wacław, znany polski lekarz i burmistrz przedwojennej Karwiny, został zamordowany przez Niemców już 11 września 1939 r., ale także pomniki ofiar kolejnych katastrof górniczych z setkami polskich nazwisk. Wśród nich najbardziej dojmujące wrażenie sprawia monument upamiętniający śmierć 235 górników, którzy zginęli w wyniku wybuchu gazu w szybach "Franciszka", "Jan" i "Karol" 14 czerwca 1894 r. w największej katastrofie górniczej, jaka zdarzyła się w Zagłębiu Karwińskim. Poza nagrobkami i starymi cmentarnymi krzyżami, polskie napisy łatwo znaleźć można na Zaolziu także na krzyżach i kapliczkach przydrożnych, przy czym kilka z nich znajduje się w bardzo eksponowanych miejscach, jak jest to np. w przypadku okazałych żeliwnych krzyży ufundowanych w 1863 r. przez hutę w Trzyńcu czy w 1874 r. przez samorząd Karwiny (obecnie we Frysztacie). Niestety, z biegiem lat wiele krzyży i kapliczek zniknęło już z zaolziańskiej przestrzeni, w innych zaś w wyniku przeprowadzonych remontów napisy polskie zastąpione zostały czeskimi.

 

Bardzo widocznym śladem dominującej pozycji, jaką zajmowała niegdyś polska grupa narodowa są charakterystyczne obiekty architektoniczne, z których większość nie pełni już jednak swojej pierwotnej roli i na ogół pozostaje trudna do zidentyfikowania. Mowa tu przede wszystkim o siedzibach polskich szkół, niejednokrotnie wybudowanych siłami własnymi polskiej społeczności na Zaolziu, spośród których już tylko bardzo niewielka liczba wykorzystywana jest przez Polaków do celów oświatowych. Inne, jeśli zostały zachowane, przekształcono w obiekty użyteczności publicznej bądź przeznaczono na cele komercyjne, jak stało się to np. w przypadku zamienionej na hotel okazałej, posadowionej tuż przy samej granicy z Polską szkoły w Piotrowicach, czy zaadaptowanej na restaurację pierwszej siedziby słynnej polskiej Szkoły Sztygarów w Dąbrowie (w drugiej, późniejszej siedzibie – ulokowano szkołę czeską). Zgodnie ze swoim pierwotnym przeznaczeniem nadal wykorzystywane są wzniesione w okresie międzywojennym gmachy polskich szkół w Bystrzycy, Jabłonkowie, Lutyni Dolnej czy – największy – w Czeskim Cieszynie. W szkole polskiej w Stonawie Hołkowicach podziwiać można oryginalną, pochodzącą z 1900 r. tablicę upamiętniającą otwarcie tego obiektu. W polskiej szkole w Bukowcu wzruszającym artefaktem jest umieszczony przy wejściu do niej dzwon pochodzący z wieżyczki starej, XIX-wiecznej bukowieckiej szkoły polskiej. Niewielkie lokalne Muzeum w Łomnej Dolnej ulokowano w replice tamtejszej drewnianej, pochodzącej z 1852 r., polskiej szkoły ludowej. Definitywnie z zaolziańskiego krajobrazu zniknęła siedziba najważniejszej tamtejszej polskiej placówki oświatowej, czyli założonego w 1909 r. Polskiego Gimnazjum Realnego w Orłowej, które obecnie upamiętnia już tylko odsłonięty w 2009 r. obelisk w Orłowej (w dzielnicy Obroki). Zdobiące niegdyś szkołę tablice pamiątkowe poświęcone poległym i zamordowanym nauczycielom i uczniom wyeksponowane są w siedzibie Gimnazjum Polskiego im. J. Słowackiego w Czeskim Cieszynie.

 

Unikalnym zabytkiem XIX-wiecznej aktywności Polaków na tym terenie jest pochodząca z 1873 r., wmurowana w kościele katolickim w Suchej Górnej, tablica pamiątkowa poświęcona Józefowi Dostalowi (1826-1873), działaczowi społecznemu, przełożonemu gminy Sucha Górna i posłowi na Sejm Śląski w Opawie, gdzie bronił interesów polskiej ludności. Poza szkołami charakterystycznym elementem zaolziańskiego pejzażu są wznoszone tu od początku XX w. reprezentacyjne domy robotnicze, często pełniące także funkcję hurtowni i konsumów działających w ramach – założonego już w 1905 r. – Centralnego Stowarzyszenia Spożywców dla Śląska w Łazach (w 1938 r. Stowarzyszenie posiadało 178 sklepów i liczyło 14,5 tys. członków). Dzisiaj mające charakterystyczny wystrój domy robotnicze oglądać można jeszcze w Trzyńcu, Czeskim Cieszynie, Żywocicach, Olbrachcicach, Suchej Górnej i Stonawie. Jakkolwiek służyły robotnikom wszystkich żyjących na Zaolziu narodowości (w Suchej Górnej sala reprezentacyjna pomieścić mogła nawet 700 osób), ich historia najściślej związana jest z polskim nurtem ruchu robotniczego i polskim życiem narodowym. Niestety nie zachowała się do czasów współczesnych wybudowana w 1870 r. siedziba Czytelni Katolickiej w Jabłonkowie, w której jeszcze po wojnie działało Miejscowe Koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Nadal za to swoje funkcje wypełnia wzniesiony na początku lat dwudziestych XX w. gmach Czytelni w Wędryni, do dzisiaj służący miejscowym Polakom skupionym w PZKO. We Frysztacie znajduje się z kolei przebudowany gmach byłego Polskiego Domu Katolickiego (obecnie „Dom Przyjaźni”), zaś w Czeskim Cieszynie, naprzeciwko dworca kolejowego, zlokalizowany jest wybudowany w 1931 r. przez Towarzystwo Oszczędności i Zaliczek Dom Reprezentacyjny „Polonia” (po 1945 r. hotel „Piast”), który także w okresie powojennym pełnił rolę reprezentacyjnej siedziby polskich organizacji na Zaolziu, a dzisiaj – pozostając w rękach prywatnych – nadal dominuje w przestrzeni miejskiej Czeskiego Cieszyna. Nie istnieje już, niestety, wybudowane w latach 1928-1929 schronisko Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Sportowego „Beskid Śląski“ na Kozubowej, które spłonęło w 1973 r. W Nydku oglądać za to można skocznię narciarską, zbudowaną na miejscu wzniesionej tu na początku lat trzydziestych drewnianej skoczni Polskiego Klubu Sportowego „Groń”, na którym to obiekcie pierwszy skok w 1933 r. oddał Bronisław Czech (mniejsze skocznie powstały w tym czasie w Lesznej Dolnej, Milikowie, Piosku i dwie na Kozubowej). Niestety, już tylko we wspomnieniach pozostał stadion najsłynniejszego bodaj zaolziańskiego Polskiego Klubu Sportowego „Polonia”, położony na terenie starej Karwiny. Współcześnie widomym znakiem obecności Polaków na Zaolziu jest ponad 40 rozlokowanych na całym jego obszarze domów Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, z których część nadal mieści się w zaadaptowanych na współczesne potrzeby obiektach związanych z historią polskiego ruchu narodowego na Śląsku Cieszyńskim.

 

Najdobitniejszym symbolem polskiego trwania na Zaolziu są miejsca upamiętniające XX-wieczne walki o niepodległość i granice Rzeczpospolitej oraz martyrologię zaolziańskich Polaków. Ich długą listę otwierają artefakty związane z historią Legionów Polskich, na czele z odsłoniętym w 2014 r. obeliskiem w Parku Sikory w Czeskim Cieszynie upamiętniającym wymarsz tzw. Legionu Śląskiego, sformowanego z cieszyńskich ochotników kilkusetosobowego oddziału, który dołączył do tworzonych w Galicji Legionów Polskich. Sam zresztą park, nadal służący celom rekreacyjnym, jest ważnym miejscem w dziejach polskiego ruchu narodowego na Śląsku Cieszyńskim. Powstał bowiem z inicjatywy wybitnego społecznika Adama Sikory (1846–1910), który na początku XX w. z własnych oszczędności zakupił nadrzeczne nieużytki z przeznaczeniem na ogródek jordanowski i miejsce zabaw dla tutejszych Polaków. Kolejne miejsca ściśle związane z historią Legionów odnaleźć można w Jabłonkowie i okolicznych miejscowościach, dokąd jesienią 1914 r. trafiła na odpoczynek zimowy kadra Legionów Polskich, a także część żołnierzy, legionowa podchorążówka, a przede wszystkim szpitale z rannymi i chorymi legionistami. Pobyt polskich żołnierzy na tym terenie upamiętnia tablica poświęcona Józefowi Piłsudskiemu, umieszczona na murze willi Lorenczuków położonej nieopodal jabłonkowskiego rynku, w której zamieszkał w 1914 r. późniejszy Naczelnik Państwa, a także ulokowana  obok wejścia do Szkoły z Polskim Językiem Nauczania w Nawsiu tablica poświęcona Władysławowi Sikorskiemu, upamiętniająca jego pobyt w Nawsiu, gdzie w plebanii ewangelickiej ulokowano Sekcję Wojskową Naczelnego Komitetu Narodowego i gdzie w sali miejscowego kina odbyła się słynna – ciągle obecna w zbiorowej pamięci Zaolziaków – wieczerza wigilijna z udziałem czołowych dowódców legionowych i niepodległościowych polityków. Najbardziej wzruszającą legionową pamiątką w Jabłonkowie jest zlokalizowany na jabłonkowskim cmentarzu pomnik z piastowskim orłem, umieszczony na mogile zmarłych tutaj z ran i chorób polskich legionistów. W każdej z kolei zaolziańskiej gminie znaleźć można charakterystyczne obeliski opatrzone długimi listami nazwisk mieszkańców poszczególnych miejscowości, którzy zginęli na frontach I wojny światowej. Jak można się spodziewać, większość tych nazwisk ma polskie brzmienie, a i inskrypcje zdobiące większość obelisków sporządzone zostały w języku polskim. Napisy czeskojęzyczne znajdują się w mniejszości i niejednokrotnie dodane zostały już przy okazji późniejszych renowacji.

 

Kolejny epizod XX-wiecznych dziejów Śląska Cieszyńskiego, po którym na Zaolziu pozostały groby polskich żołnierzy, związany jest z polsko-czechosłowackim sporem o ten obszar rozgrywającym się w latach 1918-1920, zwłaszcza zaś z agresją wojsk czechosłowackich na pozostającą pod polską kontrolą część regionu. Najbardziej dramatyczny akt wojny rozegrał się wówczas w Stonawie, gdzie 26 stycznia 1919 r. z rąk czeskich legionarzy poległo i zostało zamordowanych 20 polskich żołnierzy. Ich mogiła, oznaczona krzyżem, na którego postumencie wyryto napis „Przechodniu powiedz Polsce / Tu leżym jej syny / Posłuszni / Jej prawom / Do ostatniej / Godziny”, jest miejscem uroczystości żałobnych, przebiegających przy zmniejszającej się z roku na rok frekwencji zaolziańskich Polaków. Na stonawskim cmentarzu spoczywa jeszcze co najmniej jedna ofiara czeskiego najazdu, a mianowicie Józef Friedel, członek ochotniczej milicji polskiej, zabity 26 stycznia 1919 r. Groby innych polskich obrońców Śląska Cieszyńskiego znaleźć można także na cmentarzach w Suchej Górnej i Olbrachcicach. Po kilku innych nie pozostał już do czasów współczesnych żaden ślad (np. w Jabłonkowie, Łąkach i Karwinie). Czescy żołnierze, którzy polegli w czasie najazdu, spoczywają obecnie m.in. w Jabłonkowie oraz w Orłowej, gdzie już przed wojną ku ich czci wzniesiono imponujący monument, od kilku lat będący ponownie miejscem coraz okazalszych uroczystości organizowanych przez czeskie władze.

 

W 1919 r. na obszarze późniejszego Zaolzia miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie istotne dla historii Polski. W położonych tuż przy obecnej granicy z Polską Piotrowicach schronienie znaleźli członkowie tajnych polskich organizacji działających na obszarze pruskiego Śląska, w tym także dowództwo Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska. I to właśnie z Piotrowic, a ściślej z położonej nieopodal dworca gospody Krutkiego, wyszedł 17 sierpnia 1919 r. sygnał do wybuchu I powstania śląskiego, które zapoczątkowano poprowadzonym stąd uderzeniem na placówki Grenzschutzu w Gołkowicach i Godowie. Dzisiaj „U Krutkiego” zlokalizowany jest gminny dom kultury. Także na dworcu kolejowym w Piotrowicach nie ma żadnej pamiątki po spotkaniach górnośląskich uchodźców z Ignacym Paderewskim, który w drodze do i z Paryża latem 1919 r. właśnie tutaj dwukrotnie się zatrzymał, aby zapewnić Górnoślązaków o swoim wsparciu.

 

Najsłynniejszym bodaj miejscem pamięci na Zaolziu jest położone w Cierlicku tzw. Żwirkowisko, miejsce katastrofy polskiego samolotu RWD-6, którym na lotniczy zlot w Pradze udawali się pilot Franciszek Żwirko i mechanik Stanisław Wigura. Wypadek zdarzył się podczas huraganowego wiatru 11 września 1932 r., ledwie dwa tygodnie po spektakularnym zwycięstwie Franciszka Żwirki w Challenge 1932 w Berlinie. W miejscu katastrofy w 1935 r. wniesiono okazałe mauzoleum według projektu Jana Raszki i Juliusa Pelikána, które już jednak w 1940 r. zostało przez Niemców zrównane z ziemią. Po wojnie na jego miejscu wniesiono wysoki obelisk zwieńczony rzeźbą pilota. Na miejscu katastrofy już w okresie międzywojennym odbywały się masowe zgromadzenia, podczas których zaolziańscy Polacy manifestowali swoją narodową tożsamość i łączność z Macierzą. Zwyczaj ten wrócił także po wojnie, a manifestacje ku czci polskich lotników były w istocie jedynymi w tym czasie zgromadzeniami na Zaolziu, podczas których polskość można było demonstrować wprost, bez konieczności zasłaniania jej kostiumem ludowości. W ostatnim ćwierćwieczu tradycja ta zdaje się jednak zanikać; 11 września w Cierlicku pojawia się coraz mniej Zaolziaków, ich miejsce zajmują za to goście z Polski, przyjeżdżający tu, aby uczcić symbolizowane przez F. Żwirkę i S. Wigurę polskie tradycje lotnicze. Naprzeciw ich staraniom wychodzi otwarty w 1994 r. w sąsiedztwie pomnika Dom Polski PZKO, w którym urządzono m.in. izbę poświęconą historii polskiego lotnictwa.

 

Oczywiście, w przestrzeni publicznej Zaolzia nie sposób znaleźć obecnie jakichkolwiek pamiątek entuzjastycznego powitania, z jakim ze strony miejscowej ludności spotkały się wkraczające na ten teren jesienią 1938 r. oddziały Wojska Polskiego, a za nimi przedstawiciele władz państwowych z prezydentem RP Ignacym Mościckim na czele, który wizytę na Zaolziu złożył 11 listopada 1938 r. uczestnicząc w przebiegających na błoniach Zachodniego Cieszyna (za czeskocieszyńskim szpitalem) centralnych obchodach Święta Niepodległości, po raz ostatni celebrowanego wówczas w wolnej Polsce. Także wybuch II wojny światowej ściśle splótł się z historią Zaolzia, to tutaj bowiem z nocy 25 na 26 sierpnia 1939 r. nastąpił atak niemieckiej grupy dywersyjnej, zamierzającej przechwycić przebiegający pod Przełęczą Jabłonkowską tunel kolejowy oraz stację w Mostach koło Jabłonkowa. Ataku, skoordynowanego z zaplanowanym pierwotnie na 26 sierpnia uderzeniem Rzeszy Niemieckiej na Polskę, dokonano mimo przesunięcia przez Hitlera daty wybuchu wojny na 1 września. Powodem był brak łączności pomiędzy dywersantami a dowództwem wojskowym, które nie było już w stanie powstrzymać akcji. Współcześnie wydarzenie to nie jest w żaden sposób upamiętnione ani na mosteckim dworcu, ani w okolicach jabłonkowskiego tunelu. Z wyjątkiem 2009 r. nie odbyły się tam również żadne uroczystości rocznicowe.

 

Najtrudniejszym okresem w XX-wiecznych dziejach Zaolzia była II wojna światowa i prawie sześcioletnia niemiecka okupacja. Niemcy wkroczyli na ten teren już 1 września 1939 r., a opuścili go dopiero w pierwszych dniach maja 1945 r. W tym czasie z niemieckich rąk, w wyniku egzekucji, w więzieniach i obozach, a także w trakcie walk zbrojnych śmierć poniosło prawie 1500 Polaków (nie licząc Żydów, ok. 80% ogółu zaolziańskich ofiar). Kolejnych ok. 2000 Zaolziaków zginęło wcielonych przymusowo do Wehrmachtu. Ponad 500 związanych z Zaolziem polskich policjantów i oficerów WP, których we wrześniu 1939 r. ewakuowano na wschód, wiosną 1940 r. zamordowali Sowieci. Polska społeczność na Zaolziu straciła znaczną część swojej elity, przywódców politycznych, duchownych obu wyznań, twórców, nauczycieli. O martyrologii zaolziańskich Polaków przypominają dzisiaj pomniki i obeliski z listami nazwisk poległych i zamordowanych, ustawione niemal w każdej zaolziańskiej gminie, bądź to na cmentarzach, bądź w miejscach kaźni, bądź też w centralnych punktach poszczególnych miejscowości. Co oczywiste, widnieją na nich głównie polskie nazwiska, choć same inskrypcje są dwujęzyczne. Kilka monumentów pozbawionych jest jednak imiennych list ofiar, co najczęściej stanowi skutek nieporozumień, do jakich dochodziło pomiędzy czeskimi władzami a polskimi organizacjami w sprawie pisowni nazwisk.

 

Nie sposób tu oczywiście wymienić wszystkich zaolziańskich miejsc pamięci z czasów II wojny światowej, pozostaje więc ograniczyć się do tych najważniejszych. Ich listę otworzyć powinien skromny i niemal już zapomniany pomnik postawiony w starej Karwinie (koło kopalni „Barbara”), w miejscu gdzie Niemcy już 18 września 1939 r. zamordowali 12 Polaków, mieszkańców okolicznych miejscowości, których podejrzewali o udział w Powstaniach Śląskich. Była to pierwsza zbiorowa egzekucja na Zaolziu. Po niej zdarzyło się wiele innych (ostatnia – jeszcze w kwietniu 1945 r.) w Bystrzycy, Jabłonkowie, Lutyni Górnej, Łąkach, Łomnej Dolnej, Mostach koło Jabłonkowa, Nawsiu, Oldrzychowicach, Pietwałdzie, Ropicy, Suchej Górnej, Wędryni i Wielopolu. Najbardziej tragiczne skutki przyniosła masakra dokonana przez Niemców w Żywocicach, gdzie w niedzielę 6 sierpnia 1944 r. zamordowano 28 Polaków i 8 mężczyzn, którzy deklarowali narodowość czeską. Zbrodni dokonano w odwecie za zamach na dwóch gestapowców, przeprowadzony dwa dni wcześniej w tutejszej gospodzie przez oddział Armii Krajowej. Niemcy otoczyli wieś i idąc od domu do domu mordowali napotkanych mężczyzn niemogących się wylegitymować wpisem na niemiecką listę narodowościową (wśród zabitych znalazł się jednak również jeden posiadacz Volkslisty nr 3). Dzisiaj w miejscach, gdzie ponieśli śmierć znajdują się 24 kamienne stele z nazwiskami poszczególnych ofiar, a w centrum wsi od 1949 r. wznosi się upamiętniający żywocicką zbrodnię okazały monument według projektu znanego zaolziańskiego rzeźbiarza Franciszka Świdra. W miejscu tym co roku odbywają się najokazalsze bodaj na Zaolziu uroczystości poświęcone ofiarom II wojny światowej, w których przebiegu jednak polskie akcenty, a także udział zaolziańskich Polaków zdają się być z roku na rok coraz skromniejsze, sama zaś tragedia żywocicka w coraz większym stopniu staje się częścią czeskiej pamięci historycznej i – pod hasłem „slezské Lidice” – powszechnie już zaliczana jest do trzech największych niemieckich zbrodni na ziemiach czeskich (nierzadko zresztą w czeskich przekazach medialnych polska przynależność narodowa ofiar nie jest w ogóle wzmiankowana, podobnie jak i fakt, że zamach na gestapowców przeprowadził polski ruch oporu).

 

W zaolziańskiej przestrzeni znaleźć można miejsca upamiętniające miejscowych polskich partyzantów, m.in. w Koszarzyskach, gdzie postawiono krzyż w miejscu partyzanckiego bunkra, w Łomnej Dolnej, gdzie Niemcy schwytali i rozstrzelali trzech partyzantów oraz w Nydku, gdzie na zboczach Czantorii w czasie niemieckiej obławy poległo siedmiu żołnierzy AK. Charakterystyczne dla tego obszaru są także pomniki i tablice upamiętniające ofiary tzw. Polenlagrów, czyli niemieckich obozów, w których więziono Polaków m.in. ze Śląska Cieszyńskiego, w tym przede wszystkim z Zaolzia, odmawiających przyjęcia Volkslisty. Wielu z nich wywieziono później do obozów koncentracyjnych i na roboty do Niemiec. Tego rodzaju obozy znajdowały się wówczas we Frysztacie, Boguminie i w Piersnej. Dzisiaj o ich ofiarach, których szczątki spoczywają m.in. w Skrzeczoniu i Boguminie (zbiorowa mogiła ponad 100 więźniów) przypominają skromne tablice i pomniki.

 

Dla zaolziańskich Polaków najważniejszym miejscem pamięci o ofiarach II wojny światowej jest – poza Żywocicami – pomnik wybudowany tuż nad Olzą w czeskocieszyńskiej dzielnicy zwanej Konteszyńcem. Wzniesiono go na miejscu, w którym w czasie wojny mieścił się jeden z niemieckich obozów dla jeńców sowieckich i alianckich (głównie francuskich). Pomnik został odsłonięty 9 września 1979 r. wraz z polskojęzycznymi tablicami, które na polecenie ówczesnych władz miejskich tuż po uroczystości zostały zdemontowane. Tablice, ufundowane przez Koło Polskich Kombatantów, miały zostać zastąpione nowymi, dwujęzycznymi, ale ostatecznie powróciły na miejsce w swojej pierwotnej wersji. Po gruntownej przebudowie pomnika przeprowadzonej w 2011 r. pojawiło się wokół niego siedem nowych – tym razem już dwujęzycznych – tablic, spośród których trzy upamiętniają zaolziańskie ofiary Zbrodni Katyńskiej, dwie kolejne – poległych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, a dwie pozostałe – poległych żołnierzy Czechosłowackich Sił Zbrojnych.

 

Polskie miejsca pamięci na Zaolziu, jakkolwiek wcale liczne, nie zostały do tej pory w sposób systematyczny i pełny zdokumentowane. Dalece nie wszystkie są zresztą oznaczone, a te, które wyróżniono monumentami lub choćby tablicami pamiątkowymi, na ogół nie posiadają spektakularnego, wzbudzającego powszechne zainteresowanie wymiaru. W Polsce szerzej znane jest bodaj jedynie Żwirkowisko. Reszta nie istnieje w powszechnej świadomości historycznej. Niemal cała odpowiedzialność za opiekę nad tymi miejscami spoczywa więc na polskiej społeczności na Zaolziu, która – coraz mniej liczna i zatracająca swoją narodową tożsamość – z obowiązku tego będzie mogła się wywiązywać w coraz skromniejszym zakresie. Spodziewać się można, że za lat kilkadziesiąt większość miejsc, o których była tu mowa, popadnie w niepamięć, inne zaś, jak wskazuje na to przykład Żywocic, staną się trwałym elementem czeskiej pamięci historycznej.

 

 

Orzeł Piastów cieszyńskich z ratusza we Frysztacie, 2012 (Foto Zbiory OD KP) 

Inskrypcja na kościele ewangelickim w Bystrzycy, 2007 (Foto Zbiory OD KP)

 

Inskrypcja na kościele ewangelickim w Nawsiu, 2012 (Foto Zbiory OD KP)

 

Orzeł na pomniku legionistów polskich w Jabłonkowie, 2013 (Foto Zbiory OD KP)

 

Pomnik legionistów w Parku Sikory w Czeskim Cieszynie, 2016 (Foto Zbiory OD KP)

 

Grób pomordowanych w Stonawie, 2019 (Foto Zbiory OD KP)

 

Gospoda Krótkiego w Piotrowicach, 2012 (Foto Zbiory OD KP)

 

Żwirkowisko, 2008 (Foto Zbiory OD KP) 

 

Konteszyniec, odsłonięcie nowych tablic, 2011 (Foto Zbiory OD KP)

Projekt dofinansowany przez Unię Europejską ze środków
Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego
 w ramach Programu Interreg V-A Republika Czeska – Polska